Relacja syna i ojca z wycieczki rowerowej, która dla nas okazała się Wyprawą Rowerową roku 2019.
Tata: Początkowo na wiosennych popołudniowych wycieczkach realizowaliśmy tylko krótkie trasy. Docieraliśmy sprzęt i siebie na wzajem. Później pojawił się cień pomysłu. Pomysł, który jak kapiąca woda w kranie męczy i nieustannie daje o sobie znać. Ale ta kropla nie męczyła. Przeistoczyła się w przyjemny szmer strumyka i systematycznie nabierała majestatycznego kształtu rzeki, która doprowadzić nas miała do szczęśliwego finału. Przygotowania ruszyły pełną parą. Codzienne, coraz dalsze wypady. Oszacowywanie możliwości przejazdowych. Kompletowanie sprzętu. I wreszcie nadszedł ten dzień. Ruszyliśmy. Ruszyliśmy "bez napinki". Tylko my i przygoda.
|
Kościół świętej Wandy Malczewskiej w Parznie |
Mr. Blu M: Na wyprawę rowerową wybrałem się z tatą. Najpierw z Bełchatowa do Parzna jechaliśmy drogą zwaną traktem Wandy Malczewskiej. Trasa prowadziła nas przez las. W Parznie, przy kościele, zrobiliśmy sobie przystanek. W sklepie tata kupił pepsi. Wsiedliśmy na rowery i pojechaliśmy dalej. Przejechaliśmy kilka wsi i wjechaliśmy na Trakt Napoleoński.
Tata: Dalej trasa wiodła Traktem Napoleońskim aż do Widawy.
|
Ruiny dworku szlacheckiego w Krześlowie |
Mr. Blu M: Dojechaliśmy do Krześlowa, drogi krajowej, na prawo od nas stała właśnie ta willa. Przy willi zrobiliśmy sobie przystanek.
Tata: Wybierałem trasy możliwie mało ruchliwe. Ostatniej kategorii. Droga mijała spokojnie. Mijaliśmy kolejne wsie.Było słonecznie i gorąco. Przystanki robiliśmy co około 10, 15km. Regenerowaliśmy siły. Uzupełnialiśmy płyny i przekąski.
|
Droga |
|
Koniec Traktu Napoleońskiego |
Mr. Blu M: Od ruin dworku szlacheckiego w Krześlowie pojechaliśmy kilkanaście kilometrów i dojechaliśmy do Widawy w tamtym miejscu skończył się Trakt Napoleoński.
Tata: Omijając drogę krajową, z dużym natężeniem ruchu, na wprost do Burzenina wybrałem drogi poboczne. Okazały się jednak w większej części pozbawione asfaltu. A przy okazji okazało się, że nie jesteśmy w stanie płynnie kontynuować jazdy. W palącym słońcu, przeklinając nawierzchnię pchaliśmy swe pojazdy z bananami na ryjach i piekącymi od potu oczami. Z bólem omijaliśmy Wartę. Trasa nagliła. Pomyślałem wtedy, że w drodze powrotnej zrobimy dłuższy popas.
|
Mała przekąska |
Mr. Blu M: Przejechaliśmy całą Widawę i wjechaliśmy do Burzenina. Podjechaliśmy do małej restałracj, zamówiliśmy zapiekankę i colę. Colę dostaliśmy od razu ale na zapiekankę musieliśmy poczekać.
Tata: Byliśmy mniej więcej w połowie planowanej trasy. Przyjemnie odpoczywało się w klimatyzowanej knajpce, delektując się zimną colą, i kolejną, i kolejną. Zasięgając języka dowiedzieliśmy się o dalszych kłopotach z asfaltem.
|
Pomnik |
Mr. Blu M: Obok restałracj jest mały rynek Burzeniński gdzie na Piotra i Pawła stoją stragany. Na tym rynku stoj pomnik upamiętniający Józefa Piułsuckiego.
Tata: Problemy się potwierdziły. Trzeba było zmieniać trasę. W dalszym ciągu było gorąco ale nadciągały chmury.
|
Z piekieł w Niebiosy :) |
Mr. Blu M: Kilkanaście kilometrów i kilka wsi od Burzenina w Zapolu była droga w las. W tym lesie jest miejscowość Niebiosy.
|
Złapał nas deszcz |
Mr. Blu M: Od znaku Niebiosy jechaliśmy już spory kawałek. Byliśmy właśnie w niedużej miejscowość pod Sieradzem. I wtedy właśnie złapał nas deszcz. Musieliśmy czekać godzinę na przystanku autobusowym.
|
Koniec deszczu |
Mr. Blu M: Po godzinie spędzonej na przystanku wjechaliśmy na wiadukt pod którym szła trasa. Po dziewięcio godzinnej drodze nareszcie dojechaliśmy na miejsce. Do cioci w Słomkowie Mokrym.
|
Nareszcie dojechaliśmy |
Tata: Ostatnie dwadzieścia parę kilometrów zaciskaliśmy zęby i parliśmy przed siebie. Tego dnia mieliśmy w siodełkach dziewięć godzin i ponad dziewięćdziesiąt kilometrów. Przyszedł czas na regenerację sił. Czyli pomoc w polu i impreza urodzinowa.
|
I wracamy |
Mr. Blu M: Nasz pobyt w Słomkowie Mokrym już się skończył. Po trzy dniowym pobycie już musieliśmy wracać do domu.
Tata: Zmieniłem plan na drogę powrotną. Omijałem drogi ruchliwe i bez asfaltowe.
|
Pod kościołem |
Mr. Blu M: Po przejechaniu dwóch trzech wsi. Zatrzymaliśmy się pod kościołem nie pamiętam kogo ani w jakiej miejscowości.
|
Sieradz |
Mr. Blu M: Od kościoła dojechaliśmy do Sieradza tam na ławce zrobiliśmy sobie przystanek.
|
Linia polskich schronów bojowych lini Warty i Widawki |
Mr. Blu M: Od ławeczki jechaliśmy sobie troszkę i natrafiliśmy na pomnik upamiętniający bitwę na lini Warty i Widawki.
|
Za Sieradzem |
Tata: Opuściliśmy Sieradz i okolice. Ruszyliśmy krainą krainą bunkrów i nadwarciańskich krajobrazów.
|
Park Krajobrazowy Międzyrzecza Warty i Widawki |
Mr. Blu M: W parku dojechaliśmy do pięknego krajobrazu na siano:]
|
Piękny krajobraz na siano |
Mr. Blu M: Bunkry z okresu drugiej wojny światowej.
|
Bunkier |
|
Historia |
Mr. Blu M: Tutaj macie skruconom historie bunkra:]
Tata: W drodze powrotnej również grzało. Zróżnicowany krajobraz i poszukiwanie bunkrów zmuszał nas do pchania rowerów. Ale w planie była chłodna kąpiel. Brzeg co prawda stromy ale poziom wody na wysokości pół metra. Spokojna woda. Cudo.
|
Kąpiel:] |
Mr. Blu M: Po drugiej stronie łąki na,której stały bunkry płynęła Warta więc postanowiliśmy się wykąpać.
Nie chce się wychodzić
Mr. Blu M: Jadąc od Warty dojechaliśmy do przydrożnego cmentarza niemieckiego z przeszło stu lat.
|
Cmentarz |
|
T rasie, pociąg |
Mr. Blu M: Jechaliśmy od cmentarza i dojechaliśmy do przejazdu kolejowego gdzie akurat jechał pociąg.
Tata: Przygoda powoli zmierzała ku końcowi. Szkoda. Trzeba było ją chociaż troszkę jeszcze przeciągnąć. Stąd nieplanowane postoje.
|
Przed ostatni przystanek |
Mr. Blu M: Przed ostatni przystanek zrobiliśmy przy małym sklepie na wsi przy tym samym przejeździe kolejowym. Ostatni przystanek zrobiliśmy tam gdzie był pierwszy przystanek czyli w Parznie.
|
Gdzie ten guzik ;) |
Mr. Blu M,
Tata: Na wyczerpanych bateriach i ze szczęściem w sercach wróciliśmy do domu. Pozdrawiamy
Brawo MIKOŁAJ i PIOTREK. Świetna relacja z super wycieczki z mocą wrażeń i pięknych widoczków. Imponujący dystans. Podziwiam kondycję i zacięcie w realizacji ambitnego wyzwania. Nie mogę się doczekać kolejnej relacji.
OdpowiedzUsuń